6 maja 2012

Trzynasta audycja-Recenzja płyty Przytuła & Kruk

Majową audycję poświęcę młodemu fenomenowi polskiej scenie muzycznej.

Przytuła & Kruk to duet dwóch przyjaciół, którzy podzielają miłość do bluesa. Debiutancki album nagrali latem 2010r. Tego samego roku w ankiecie Blues Top, czytelnicy Twojego Bluesa wyróżnili ich nagrodą "Odkrycie roku".
"Lekkość" to chyba odpowiednie określenie klimatu, jaki panuje na tej płycie. Młodzieńcza swoboda i w pewnym sensie zabawa, uatrakcyjniają tę muzykę, która sama w sobie jest bardzo dojrzała jak na wiek obydwu wykonawców.

Utwór "Greyhound" z wielkim impetem rozpoczyna album. Rześka rytmika efektownie wprowadza nas w muzykę Przytuły & Kruka.
Tych dwóch artystów dodaje świeżości na polską, bluesową scenę. Warsztat wokalny jak i instrumentalny jest do pozazdroszczenia, tym bardziej biorąc pod uwagę krótki staż. Już się cieszę na myśl, co mogą nam zaprezentować za kilkanaście lat.
Płyta posiada 14 utworów w tym 4 covery i 2 piosenki nazwane "10% gratis".
W drugim utworze "Don`t go wastin` my time" oprócz Bartosza Przytuły, swojego wokalu użycza Łukasz Wiśniewski, który dodatkowo uraczył nas swoją grą na harmonijce. Na płycie pojawia się jako gość również Andrzej Serafin, który urozmaica ten album przeróżnymi, oryginalnymi instrumentami(cajon, kij deszczowy, koncovka, darbuka). Najbardziej do gustu przypadła mi interpretacja piosenki Toma Waitsa "Ice Cream Man". Jak na dobry cover przystało, nadali temu utworowi pewną ciężkość i moc. Z całym szacunkiem do osoby Toma Waitsa, piosenka zyskała wiele po tej "metamorfozie". Bluesowe rytmy duetu otulają arcydzieło Toma.
Natomiast w coverze piosenki Roberta Johnsona "Me and the devil" pozostawili wiele robertowych cech, można go rozpoznać już w pierwszych sekundach, dzięki czemu widoczny jest na płycie akcent tego, jakże tajemniczego muzyka.
Debiutancki album Przytuła & Kruk to połączenie młodzieńczej energii i dojrzałego kunsztu muzycznego.
W ich muzyce przeważa jakość gry, a nie ilość instrumentów, atmosfera korzennego bluesa, a nie zbędne efekty pseudo-dźwiękowe. Jest to jednym słowem blues prosto z Delty Missisipi z wczesnego XX w.
Przytuła, wokalny potomek Joe`a Louisa Hookera, obdarzony jest głębokim, mocnym, lekko zachrypniętym głosem, Kruk efektownymi umiejętnościami gry na banjo i  gitarze akustycznej. Ten silny i barwny duet jest naszą, zdecydowanie najlepszą wizytówką na bluesowej, międzynarodowej arenie.
Wyobrażam sobie, jak w przyszłości pokazuję tę płytę z wielką dumą  swoim wnukom, opowiadając im jak wyglądał blues w Polsce "za moich czasów". W dobie elektroniki i plastikowego kiczu, taka czysta, akustyczna muzyka daje nadzieje na uratowanie naszego pokolenia przed sztucznym i nieprawdziwym wytworem dzisiejszych czasów.

2 komentarze:

  1. Początkowo podszedłem do tego krążka niezwykle sceptycznie. Nawet nie wiesz, jak sam się sobie zdziwiłem, że przypadł mi do gustu, gdyż, jakby nie patrząc, to nie są moje klimaty...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę:) Świadczy to tylko o lekkości prezentowanej przez Przytułę i Kruka, która zaprasza nie tylko wielbicieli bluesa do słuchania ich płyty.
    Pozdrawiam,
    Lidia Al-Azab

    OdpowiedzUsuń